środa, 19 lutego 2014

Jesteśmy!

I znów długa przerwa nastąpiła w pisaniu. Ale wytłumaczyć się szybko muszę, iż luty nie był dla nas łaskawym miesiącem. Wiele spraw musieliśmy przeorganizować i przez to też zmieniły się nasze plany na najbliższy okres. 
Maja rozpoczęła luty katarem, później dosłownie na parę dni wróciła do żłobka, tylko po to by złapać kolejną infekcję, tym razem o wiele poważniejszą. Tydzień temu wylądowaliśmy z nią w szpitalu z zapaleniem oskrzeli, początkiem zapalenia płuc i odwodnieniem spowodowanym dodatkowo rotawirusem, który przyplątał się parę dni wcześniej. Muszę napisać, że takiej chorej i  Mai to jeszcze nie widziałam.  Nic, najważniejsze, że już jest dobrze.
W ubiegły weekend usiedliśmy z mężem z kalendarzem w ręku i policzyliśmy ilość dni, jakie Maja spędziła w żłobku i wyszło nam, że w ostatnich miesiącach max 5 a płacić niestety trzeba czy dziecko chodzi czy nie.
Ja do pracy miałam wrócić, ale niestety ciągle w domu z Mają siedzę a , że po chorobie powinniśmy zrobić jej jeszcze min dwa tygodnie przerwy (wg naszego lekarza miesiąc), postanowiliśmy zrezygnować na razie ze żłobka.
A od września Maja idzie, jako rocznikowy trzylatek, już do przedszkola   O_o

Zmiany zmianami, może wyjdą nam na dobre. Przynajmniej zyskamy z Mają jeszcze trochę czasu we dwie.



czwartek, 23 stycznia 2014

Pierwsze

tej zimy.
Wyczekane, wyproszone.
Uśmiech na twarzach i czerwone policzki.
Tylko tyle do szczęścia.





czwartek, 16 stycznia 2014

Rozmyślań kilka o macierzyństwie

Czasem myślę jak to by było nie mieć dzieci. O ile prostsze wtedy było by moje życie. O ile mniej skomplikowane. Co dzień wracałabym z pracy do domu i oprócz obiadu nie miałabym nic więcej do zrobienia. Do domu cichego i spokojnego. Mogłabym leżeć do wieczora na kanapie zajadając chipsy (nie ukradkiem w kuchni, żeby dzieci nie widziały, bo im nie dajemy) i oglądając tv. Albo mogłabym po prostu z tej pracy nie wrócić. Wyskoczyć na jakieś spontaniczne zakupy czy do kina.
Moglibyśmy z D. spokojnie mieszkać  w wynajętym mieszkaniu sami, a nie u rodziców. Albo może mielibyśmy już swoje, bo stać by nas było na kredyt. Albo pojechalibyśmy za granicę i  w miesiąc zarobilibyśmy tyle co tu w rok. Moglibyśmy co tydzień wyskoczyć na jakąś szaloną imprezę do rana nie przejmując się niczym.
Gdybyśmy nie mieli dzieci, stać by nas było na o wiele więcej. Choćby na zagraniczne wakacje co roku.
Ileż to pieniędzy wydajemy miesięcznie właśnie na nie, na ich potrzeby i zachcianki.
A w końcu mielibyśmy też czas tylko dla siebie. Czas na spokojną kolację, na byczenie się w niedzielny poranek do południa w łóżku czy chociażby na rozmowę. Czas, którego teraz prawie nie mamy i którego bardzo nam brakuje. 
Jak wyglądało by nasze życie gdybyśmy mogli myśleć tylko o sobie. Życie w którym słowo ja było by najważniejsze...

Jakby wyglądało nasze życie bez dzieci. Czy bylibyśmy jeszcze ze sobą nie mając niczego co nas łączy na całe życie. Czy mielibyśmy dla kogo wracać biegiem  po pracy do domu. 
Pamiętam doskonale ten rok, kiedy staraliśmy się o pierwsze dziecko. Pamiętam te rozczarowania, kiedy każdy kolejny test był negatywny. Pamiętam tę straszną uporczywą myśl, że może nigdy nie będę mamą.  Rok starań, rok prób i rok nadziei. 
Czy potrafiłabym być szczęśliwa bez dzieci? Czy potrafiłabym przejść obojętnie obok maleńkiej dziewczynki w sklepie i nie myśleć jak wyglądało by moje dziecko. 

Czy na pewno byłabym szczęśliwsza mając więcej czasu czy pieniędzy w portfelu?

I nagle dochodzi do mnie, że przecież te dzieci, te pieluchy, to wszystko to tylko chwila. Że one przecież tak szybko rosną, dojrzewają, zmieniają się z roku na rok, usamodzielniają. Aż w końcu zanim się obejrzę dorosną, wyprowadzą, wyfruną z gniazda a potem będą wpadać na obiad do mamy raz w tygodniu przy dobrych wiatrach i tyle. A my znów zostaniemy sami we dwójkę. I będziemy wspominać.  I pewnie tęsknić.


A nasz dom znów będzie pusty.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...