wtorek, 29 maja 2012

Dylematy

Nie wiem czy dobrze robimy, ale zdecydowaliśmy się zrezygnować do września z zerówki Kuby. Przedszkole w tym roku czynne jest cały czerwiec i lipiec, ale my w lipcu i tak planujemy wyjazd nad morze a w sierpniu Kuba pojedzie jeszcze z babcią najprawdopodobniej w nad jezioro. 

Powodów było parę, ale najważniejszym jest jeden ciągły maraton chorób trwający już parę miesięcy. 
Kuba łapie katar (tak jak teraz), bądź wiatrówkę!
, smarka dwa-trzy dni po czym sprzedaje zarazki Mai, która męczy się dwa tygodnie. I tak w kółko.
A zaczęło się niewinnie. Kuba z reguły nie chorował praktycznie w ogóle aż pewnego dnia (tydzień przed narodzinami Mai) złapał jakiegoś wirusa i nasza pani doktor przepisała mu antybiotyk (pierwszy od bardzo długiego czasu), żeby przypadkiem nie zaraził maleństwa jeśli urodziłoby się wcześniej. Niepotrzebnie podaliśmy mu ten antybiotyk (lekarz nastraszył nas jak to niebezpieczne mogą być wirusy dla noworodka) a dalej już poszło...

Mam nadzieję, że przez te trzy miesiące zdążą dojść do siebie po tych wszystkich choróbskach. I może uda nam się w końcu zaszczepić Maję!

No i że nie zwariuję z nimi w domu...

A od września rozpoczniemy zerówkę z nowymi siłami i może trochę większą odpornością.

Maja ćwiczy precyzję chwytania. Ostatnio potrafi zająć się na dłuższą chwilę jakiś przedmiotem (niekoniecznie zabawką) i oglądać ze wszystkich stron obkręcając w  rączce z wielce skupioną miną...


A zęby jeszcze nie wyszły, choć widać  je pod dziąsełkami, więc męczymy się dalej :-(
Jak byliśmy na wizycie kontrolnej z Kubą u stomatologa, dentysta polecił nam maść dla Mai.Podobno rozpulchnia dziąsła i zęby szybciej się wyżynają. Jak tylko D. wróci z pracy, wyślę go do apteki. Może coś to pomoże?

poniedziałek, 28 maja 2012

Ząbkowanie

A co za tym idzie od wczoraj mamy w domu małą marudę. Najgorsze jest moment usypiania, płacz i marudzenie... 
 
Do tego doszedł lekki katar, stan podgorączkowy i mała biegunka...
Czyli mamy klasyczny i podręcznikowy przykład ząbkowania u niemowląt... :-(

Czekamy więc z niecierpliwością na to, aż ząbki w końcu wyjdą i powróci nasza uśmiechnięta Maja.

Ale czy płaczącą czy uśmiechniętą i tak ją kochamy nad wszystko.... 



A tak Maja jadła dzisiaj obiadek, razem ze stopami ;p
Skarpetka też z raz trafiła do buzi...


czwartek, 24 maja 2012

Fotorelacja z Dnia Mamy...

...chociaż tatusiowie też byli zaproszeni.


Impreza była krótka, ale dzieci bardzo się starały a Kuba od początku nie mógł się doczekać kiedy da mi prezent  zrobiony własnoręcznie. Tym razem każda z grup miała osobne przedstawienia, dlatego było nas mało i dzięki temu obyło się bez przepychanek wśród rodziców (każdy musi być z przodu żeby zrobić jak najlepsze zdjęcie).







Zgadnijcie jakim zwierzątkiem jest Kuba...



A to zdjęcia z najlepszym przyjacielem Kuby- Adrianem, który niestety idzie już w tym roku do szkoły (jest rok starszy od Kuby). Kuba już przeżywa to, że od września go nie będzie ...





Takie prezenty dostaliśmy :-)
Dla taty krawat a dla mnie  śliczna bransoletka z koralików i guzików (pomysłowo). Była włożona w zielone pudełko z motylkami, też zrobione przez Kubę.




A to Maja na gościnnych występach. Wczoraj odwiedziliśmy jeszcze dziadków, którzy mieszkają obok przedszkola...


 To był fajny dzień. Oby więcej takich...

środa, 23 maja 2012

Trochę fotek

Maja ostatnio zaskakuje nas nowymi umiejętnościami. Jeszcze do tej pory opornie szły jej wszelkie przewroty. Choć zdarzało się jej przekręcić z brzucha na plecy i odwrotnie.... Od wczoraj Maja turla się z prędkością światła i nie wiadomo gdzie będzie za chwilę i w jakiej pozycji :-)))

A głównym obiektem zainteresowania są stopy, oglądane, lizane i macane na wszelkie możliwe sposoby....
Ciekawsze od wszystkich zabawek (no, może z wyjątkiem pilota ;P).





A tu raz nawet trafiłam się ja na zdjęciu:




Innej pozycji spacerowej Maja nie uznaje:


A teraz zmykam szykować się na Dzień Mamy w przedszkolu...

niedziela, 20 maja 2012

Zapalenie piersi

Od wczoraj męczy mnie ból  jednej piersi, stan podgorączkowy i ogólne złe samopoczucie. Podejrzewam, że nabawiłam się zapalenia piersi :/ Pewnie jeśli nie przejdzie mi do jutra, będę musiała odwiedzić jakiegoś lekarza... Zastanawiam się czy zwykły internista mi pomoże? Bo na wizytę u mojego ginekologa czeka się ok tygodnia...

Jak na razie staram się karmić Maję jak najczęściej z tej bolącej piersi. Na chwilę przynosi mi to ulgę...
Pewnie przyczynił się to tego fakt, że Maja przesypia ostatnio całe noce bez karmienia. I po obiadku też nie ma ochotę na pierś... Smutno mi trochę z tego powodu. Moja malutka kruszynka powoli zamienia się w mała dziewczynkę a ja jeszcze nie zdążyłam się nacieszyć faktem posiadania dzidziusia...

Podejrzewam, że Maja mając do wyboru mleczko i np jabłko z morelami, wybrałaby to drugie...

środa, 16 maja 2012

Zdrowiejemy

Powoli wracamy do zdrowia. Kuba pojechał na tydzień do babci, bo inaczej musiałby siedzieć z nami w domu cały czas.  A mogłoby się skończyć to dla mnie nie najlepiej (zakład psychiatryczny murowany!). Po dwóch tygodniach siedzenia w domu energia go roznosiła. Babcia codziennie prowadza go do przedszkola (mieszka obok) i poza tym mieszka w domu z ogródkiem, więc Kuba ma trochę przestrzeni na swoje wariactwa. A do spokojnych dzieci to on nie należy, oj nie...

Za to my z Mają mamy jeszcze areszt domowy. Przynajmniej pogoda za oknem kiepska więc nie szkoda nam spacerów. Siedzimy, bawimy się, czytamy książeczki... Maja trenuje przewroty i to nie tylko z brzuszka na plecy. Ostatnio udało jej się parę razy przekręcić na brzuch. No i siedzenie... Siedzenie to jest to co Maja ostatnio lubi najbardziej...

A no i bym zapomniała... Gadamy sobie. I to jak! Od rana słychać u nas bez przerwy dadada, dadada...
nieraz "ma-ma", a ostatnio na pociechę dla taty, że nie tylko mama jest ważna, udało się powiedzieć "ta-ta".

No więc tata siedzi sobie z córką i pyta Mai:
-Da mama Majeczce cyca?
A Maja na to:
-Da, da, da!
No i chcąc, nie chcąc mama musi dać! Bo u nas w dalszym ciągu cycuś jest dobry na wszystko!

Apetyt na szczęście dopisuje mimo choroby...

Tutaj jemy szpinak z ziemniaczkami...

sobota, 12 maja 2012

Chore dziecko

 Ostatnio natrafiłam na blog pewnej dziewczyny, kobiety, ciężarnej, która starała się o dziecko i po 10 latach małżeństwa zaszłą w ciąże. Blog  choredziecko.blog.onet.pl , chociaż krótko pisany, pochłonął mnie na dobrą godzinę, a myślami na o wiele dłużej. Odkąd zostałam mamą strasznie przejmują mnie takie historie.
Nie wiem co bym zrobiła na miejscu tej dziewczyny. I choć  pisze ona, że nie kocha, nie chce takiego dziecka, że nie wie jak poradzi sobie z tak chorym maleństwem, podziwiam ją za decyzję jaką podjęła o urodzeniu go. 
Mam nadzieję, że wszystko się u niej jakoś ułoży, że zaakceptuje tą trudną sytuację i znajdzie w sobie siłę potrzebną do opieki nad synkiem. 
Dziękuję ci Boże za moje piękne, zdrowe i mądre dzieci. Dziękuję za to, że naszymi jedynymi problemami są katar czy jakaś ospa wietrzna. Dziękuję za to, że nie muszę martwić się o ich przyszłość, że mogę być pewna, że poradzą sobie w życiu, że nie mają żadnych przeszkód w rozwijaniu się. To szczęście mieć zdrowe dzieci....

piątek, 11 maja 2012

Przygód z ospą ciąg dalszy...

No i stało się... Równo po dwóch tygodniach od początku ospy u Kuby wysypało też i Maję. 
Na razie nie jest źle. Samopoczucie małej jest dobre... Tylko żal ściska jak się patrzy na nią taką biedną wysmarowaną na biało... :-(( Oj,  mogłyby te choróbska już się od nas odczepić....



wtorek, 8 maja 2012

Nowe perspektywy

Jeszcze nie tak dawno pisałam, że Maja jeszcze nie siedzi sama a tu proszę:


Chwilę później usiłowała zdjąć sobie skarpetki...
I tak zleciało jej trochę czasu...


Kuba za to lubi bujać w obłokach...

...dosłownie i w przenośni. Dzisiaj na przykład kiedy się kąpałam zaczął walić do drzwi i powiedział, że w kuchni się pali. A gotowała się zupa na małym ogniu... No więc ja szybko założyłam szlafrok, biegnę do kuchni a tu... nic się nie dzieje. A Kuba orzekł, że zupa gotuje się na za dużym gazie...
Tak naprawdę chciał, żebym szybciej wyszła z łazienki, bo mu się nudziło... 

A to już dzisiejszy spacer...




niedziela, 6 maja 2012

Pół roku...

Pół roku temu nasza rodzina powiększyła się o jeszcze jedną osóbkę. Przez te pół roku nasz świat wywrócił się o 180 stopni. Przez te pół roku było wiele naprawdę fajnych momentów, pierwsza kąpiel, pierwsze uśmiechy, pierwsze "gadanie" , dużo dużo nowych umiejętności,  pierwsze dania, pierwsze zupki i owoce, ale też i nieprzespane noce, dni pełne marudzenia i  wielogodzinnego noszenia na rękach, pierwsze choroby, wycieczki po przychodniach i lekarzach...  Nie powiem, że zawsze było łatwo i wesoło, ale nie zamienilibyśmy tego czasu na żaden inny.

A co z nowości?

Otóż Maja:

- przekręca się z brzucha na plecy (nareszcie!), z pleców na brzuch raz udało się świadomie przekręcić,
- wymawia nowe sylaby baba, babama, mamama, dada, abu itp.  czasem nawet uda się powiedzieć mama,
- pełza do tyłu i kręci się wokół własnej osi,
-od kilku dni przesypia bez jedzenia całe noce, je ok 21-22 i śpi do ok 5-6 rano, później dosypia jeszcze do 7-8,  z uwagi na to została przeprowadzona do swojego łóżeczka,
-z zamiłowaniem ssie kciuka ale tylko prawej ręki, smoczki poszły w odstawkę i nie ma mowy żeby jakikolwiek jej wcisnąć do buzi,
-uwielbia jeść łyżeczką zwłaszcza obiadki a dziś po raz pierwszy zjadła zupkę z mięskiem,
-siedzi sama przez chwilę, ale na razie raczej jej nie sadzamy,
-odróżnia obce osoby i płacze kiedy nie widzi nikogo ze "swoich", no i oczywiście mama jest niezastąpiona :-))),
-chwyta jedną ręką, wymachuje grzechotkami i potrafi przerzucić nimi przez pół pokoju.







wtorek, 1 maja 2012

Maja i traktor

Maja odkrywa nieznane dotąd funkcje swoich zabawek. Na przykład taki traktor. Stał sobie dotąd na półce, czasem obok Mai na macie, można było go dotknąć, ot tak nic nadzwyczajnego. Aż tu pewnego dnia okazało, że traktor za naciśnięciem komina posuwa się do przodu, wydaje różne dźwięki, śpiewa, trąbi itd A i sam komin może służyć nie tylko do uruchamiania traktora...
Czasem, kiedy złośliwa mama pochowa wszystkie gryzaki, trzeba zadowolić się tym co się ma pod ręką (a raczej buzią)...




Ciekawe czy da się go uruchomić językiem?...

Ach, teraz mi już nie uciekniesz!
 


Człowiek mieszka kupę czasu w jednym miejscu a czasem nawet nie wie co ma pod nosem. Otóż okazało się, że wystarczy przejść dotąd omijane małe osiedle domków a wychodzi się na piękny kawałek lasku. I choć nie uświadczy się tam ławki czy kawałka chodnika, to zapach drzew i wszechobecna cisza wynagradza wszystko... zwłaszcza takim mieszczuchom jak my ;p
Dzięki jego odkryciu Maja była dziś na spacerze najpierw półtorej godziny rano z tatą a później jeszcze dwie popołudniu. I wcale a wcale nie chciało nam się z stamtąd wychodzić... 
Następnym razem musimy tylko zabrać ze sobą koc ...

Tutaj Maja szykuje się na pierwszy spacer...


A tutaj już popołudniowy...


No a z Kubą już lepiej. Żadnych nowych chrost od wczoraj nie było. Stare powoli zasychają i znikają. Może już w ten weekend uda nam się gdzieś wyskoczyć już we czwórkę...
Oby...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...