piątek, 27 lipca 2012

Prezenty, prezenty...

Z okazji imienin (moich!) niespodzianki miały moje dzieci. Najpierw kurier przyniósł wcześniej zamówione puzzle piankowe. Miały służyć jako mata do zabaw na podłodze, ale okazało się, że mają dużo innych zastosowań (o tym kiedy indziej).


 Hitem dnia była jednak huśtawka domowa dla Mai przyniesiona przez dziadków (używana, po córeczce mojej cioci). Maja z początku niepewnie do niej podeszła, ale kiedy zorientowała się do czego służy, nie chciała z niej wyjść.



No więc teraz mamy swoją własną prywatną i już nie musimy czekać w kolejce do bujania na placu zabaw!
I może wreszcie mama będzie mogła zrobić co nieco w domu...


Oprócz tego Kuba przytachał jeszcze do domu od babci całe pudło klocków Lego, które dostał już dawno, ale zawsze zapominaliśmy je zabrać. Będzie co odkurzać;p

Myślę, że mam moje dzieci z głowy na najbliższy tydzień ;p


A tutaj zdjęcia z naszego wczorajszego leniuchowania pod drzewkiem.
Chłopaki mieli grać w piłkę, ale została ona przywłaszczona przez Maję.
Chyba rośnie nam mała piłkarka ;p


środa, 25 lipca 2012

Na przekór chorobie...



...bawimy się jak zawsze...



...i ćwiczymy wstawanie przez co trzeba było obniżyć materac w  łóżeczku  na sam dół.
Majce, jak widać, podoba się ta zmiana :)


P.S. Gorączka minęła, ale wysypki brak...

wtorek, 24 lipca 2012

Trzydniówka?

Od wczoraj walczymy z temperaturą u Mai. Pediatra powiedział, że najprawdopodobniej jest to gorączka trzydniowa, ponieważ oprócz niej małej nic więcej nie dolega. O dziwo humor też nie najgorszy. Dopiero wieczorem, kiedy temperatura rośnie, Maja robi się śpiąca i marudna. W ciągu dnia  bawi się jak zawsze, je normalnie. Temperatura max. to 38,5 stopni, więc tak trochę mało jak na trzydniówkę?
Ale jeżeli byłaby to właśnie ona, to już pojutrze powinno być dobrze..
Z drugiej strony zastanawiam się czy to aby nie przez zęby. Od wczoraj Maja ma bardzo rozpulchnione dziąsła i jakby bardziej się ślini ...chociaż myślałam, że to niemożliwe żeby wydzielać jeszcze więcej śliny :)..

Kuba tylko jest strasznie niezadowolony, bo siedzimy od rana w domu. Dopiero jak D. przychodzi z pracy, wychodzi z nim na spacer bądź plac zabaw. 
A szczególnie żal pogody, ponieważ od poniedziałku  mamy znowu lato...

Tutaj Maja jeszcze w godzinach rannych:



Popołudniu:


A tu już wieczór. Patrząc na to zdjęcie, chyba nie trzeba nic dodawać...
Aż serce się kraje...



Dobrze, że akurat w tym tygodniu D. pracuje od rana i wieczorem, kiedy Maja czuje się najgorzej jesteśmy we dwoje. Inaczej po tych paru dniach miałabym ręce do samej ziemi...

sobota, 21 lipca 2012

Nocny towarzysz i brak internetu

Ostatnie dni byliśmy pozbawieni internetu. Zepsuł nam się modem i czekamy na naprawę (był jeszcze na gwarancji ). Tymczasowo dostaliśmy zastępczy, ale dopiero w domu okazało się, ze jest nie kompatybilny z naszym laptopem... 
Akurat w tym tygodniu D. miał popołudniową zmianę i wieczorem, kiedy dzieci poszły już spać, czekając na męża, zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić... Snułam się bez celu po domu i czegoś mi brakowało. Nawet nie wiedziałam jak bardzo wciągnęłam się w blogowe życie i codzienne odwiedzanie Was.
Na szczęście udało się dzisiaj wymienić modem na jeszcze inny, troszkę nowszy, który działa bez problemu, bo nasz odzyskamy gdzieś za ok. dwa tygodnie.


Będąc nad morze kupiliśmy Mai pluszowego tygryska. Pierwszą i jedyną maskotkę, która od razu przypadła córeczce do gustu i  zagościła w jej łóżeczku na stałe. Codziennie wieczorem przed spaniem jest przytulana, skubana i obśliniona ze wszystkich stron i rytuał ten powtarzany jest również rano. 
Parę dni temu w nocy obudziło nas wesołe gaworzenie dobiegające z łóżeczka Mai. Do tej pory mała nie budziła się, tylko stękała przez sen i dawała tym znak, że chce cyca. Tym razem była zupełnie rozbudzona , leżała w poprzek łózka i w najlepsze bawiła się z tygryskiem.  Sytuacja ta zaczęła powtarzać się co noc, więc tygrysek zaczął nocować poza zasięgiem Majowych rączek i wzroku. 
A Maja znowu przesypia całe noce...

A oto i nocny towarzysz rozmów Mai...


Maja od paru dni najlepiej czuje się na podłodze wśród swoich zabawek. Coraz lepiej idzie jej przemieszczanie się  w kierunku upatrzonej rzeczy i chwytanie nawet najmniejszych elementów znajdujących się w jej zasięgu. Nawet kiedy jest na rękach, co do tej pory było jej ulubionym zajęciem, gdy zobaczy swoją matę (tylko dół, bo pałąki jej przeszkadzają) rozłożoną na podłodze, wyrywa się żeby tylko ją tam posadzić.
A kiedy już tam się znajdzie co jakiś czas kontrolnie spojrzy czy jestem gdzieś blisko i zaraz bawi się dalej. Uwielbiam patrzeć na te jej małe rączki próbujące chwycić jakiś mały okruszek z podłogi, a później z uwagą przekładające go w rączkach. I na  tą  jej skupioną minę, ściągnięte usteczka i skupione oczy, kiedy ogląda coś ciekawego ;) I właśnie najciekawsze dla niej są malutkie rzeczy... A kiedy, nie daj Boże, ktoś próbuje jej to zabrać, krzyczy  wniebogłosy :)


Krzyk jest również przy wyciąganiu z wanny. A tam najlepszą zabawką jest jej gąbka do mycia. Wygrywa ze wszystkimi gumowymi zwierzakami! 
Oj, będzie miała charakterek ta nasza Maja! ;p



P.S. A dziś są moje 27 urodziny. Aż strach pomyśleć, że coraz bliżej do 30-stki!
Dostałam od D.  zupełnie niespodziewanie śliczną  srebrną bransoletkę. Niespodziewanie, bo mamy zasadę, ze nie kupujemy sobie prezentów na takie okazje. Tym bardziej  była to miła niespodzianka...
I całkiem miły dzień. 
Oj,stara się ten mój mąż ostatnio, stara...
Aż muszę go pochwalić!

poniedziałek, 16 lipca 2012

Morze fotorelacja


Przez pierwsze dni pogoda była jak widać - idealna. Szkoda było schodzić z plaży...




Do głównej plaży można było dojechać taką oto kolejką. 



Jako, że do plaży mieliśmy spacerkiem ok 20 mn, a jak pisałam kiedyś Kuba nie nadaje się na piechura, korzystaliśmy więc i my...



Na plaży nie można się nudzić...





Maja w praktyce miała przebywać w namiocie plażowym, ale ostatnio nabyła nową umiejętność przemieszczania się na pupie, z czego chętnie korzystała...

... by np dorwać się do piasku...



...albo do jedzenia ;-)



Na głównej plaży  były takie tłumy, że nie było gdzie rozłożyć się z ręcznikiem...

(te zdjęcia były robione już wieczorem)



...ale już dalej można było znaleźć spokojniejsze miejsca, gdzie nikt nie przechodził co chwila po naszym ręczniku...






Piesze wycieczki zazwyczaj kończyły się tak, że Maja po pół godzinie podróżowała na rękach...


...albo tak...




...a w wózku jechał ...



...nie kto inny jak starszy brat ;p



Przed pokojem mieliśmy basenik, z którego najczęściej ze wszystkich dzieci korzystał Kuba. Stwierdził nawet, że on to na plażę już nie musi chodzić. Z naciskiem na "chodzić" oczywiście!






 A oto nowe najlepsze zabawki Mai. Miały być oddane do przedszkola na zbiórkę nakrętek, ale zostały przywłaszczone przez wszędobylskie ciekawskie rączki...






A kiedy pogoda była nieplażowa, korzystaliśmy z innych atrakcji...



A tak poza tym to w końcu spędziliśmy trochę czasu wszyscy razem, bez pracy, pośpiechu, problemów, gotowania, sprzątania itp.Uwielbiam takie chwile...I nawet Maja to odczuła, bo była o wiele spokojniejsza, rano dawała nam pospać do 8 godz! Kuba wieczorami był tak zmęczony, że usypiał od razu. A my mieliśmy trochę czasu dla siebie...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...