piątek, 14 grudnia 2012

Bo chodzenie to fajna rzecz...

Patrzę  codziennie, ile to kilometrów robią małe dzieci na swoich małych nóżkach, i nadziwić  się nie mogę skąd one biorą siły i energię na to wszystko. Maja, odkąd odkryła do czego służą nogi, chodzi praktycznie cały czas, wszędzie jej pełno. Jeśli nikogo nie ma w pobliżu i nikt jej nie asekuruje porusza się najchętniej przy pchaczu, ale potrafi przejść też całą długość pokoju zupełnie sama, zawrócić bez trzymania i pomaszerować z  powrotem. I tak cały dzień. 
I żeby to można było pożyczyć choć troszeczkę energii od małej. Oj, przydało by się nieraz, żeby za nią nadążyć...






Kuba w środę miał przedstawienie w przedszkolu połączone z Wigilią dla rodziców. Sam wcześniej zgłosił się na ochotnika do roli króla (był nim też w zeszłym roku) tłumacząc pani, że on ma już strój. Jednak dzień przed przedstawieniem okazało się, że ów  strój z zeszłego roku zaginął w tajemniczych okolicznościach i w głowie już miałam wizję latania na ostatnią chwile po sklepach w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Na szczęście  jakimś cudem zguba znalazła się u babci w domu.


Kuba zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, ponieważ wypowiedział swoją rolę bez jakiegokolwiek zająknięcia i o dziwo wolno i wyraźnie. Myślę, że wszystko to jest zasługą zajęć z logopedą na jakie chodzimy z Kubą od niedawna. Nie sądziłąm tylko, że efekty będą aż tak szybko.


Po raz pierwszy na przedstawieniu u Kuby była też i Maja. Mieliśmy małe obawy czy wytrzyma i nie będzie się wyrywała do Kuby, ale ona bardziej niż dziećmi i całym zamieszaniem była zainteresowana słodkościami na stole.


No i niestety nie udało nam się dopilnować, żeby nie dorwała się do jakiś ciasteczek. Do tej pory nie dawaliśmy jej nic ze słodyczy i mamy zamiar trzymać się tego jeszcze przez jakiś czas. Niestety w takich warunkach, gdzie wszystko jest na jej widoku i w zasięgu rączek, niemożliwością było, żeby niczego nie spróbowała. Ślinka ciekła jej na sam widok...




A ze złych wiadomości Maja ma znowu katar :(

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kuba świątecznie

czyli karty Bożonarodzeniowe 






W miniony weekend zaliczyliśmy też pierwszy tej zimy wypad na sanki. Oczywiście sanki użytkował na razie tylko Kuba i ciężko było go w ogóle z nich zgonić choć na chwilę. 
Mimo, iż temperatura wynosiła -8 stopni, gdybyśmy mu tylko pozwolili spędziłby tak cały dzień. 




Maja na razie tylko kibicowała bratu z góry, ale frajdy miała nie mniej niż on. Śmiała się za każdym razem,  kiedy Kuba zjeżdżał , zupełnie jakby sama siedziała na sankach. 



Majka frajdę miała też we wspinaniu się po śniegu na górkę, pod okiem taty, ponieważ było dosyć ślizgo, a mała nie patrzyła gdzie idzie, byleby do przodu. 


Po spacerze trzeba było ogrzać się trochę w wózku. No i namówić brata na powrót do domu, co wcale nie było łatwe.


Oby tylko śnieg utrzymał się jeszcze jakiś czas,  chociaż do Sylwestra, a my już będziemy mieli co robić w każdy weekend. 
I tak szczerze mówiąc, jak patrzyłam na tego mojego syna zjeżdżającego na sankach, takiego roześmianego i szczęśliwego, zamarzyło mi się, żeby choć na jeden dzień znów być dzieckiem... 

czwartek, 6 grudnia 2012

13 miesięcy Mai

Maja dziś skończyła trzynaście miesięcy. Dziś też obchodziła swoje pierwsze takie bardziej świadome Mikołajki. Mikołajowi oczywiście dziękujemy za prezenty. Zwłaszcza dzieci, które niezmiernie cieszą się z każdego, nawet najdrobniejszego podarunku.
Nie wiem jak u was, ale u nas prezenty Mikołajkowe są raczej skromne, te większe dzieci dostają na Wigilię, lub tak jak to jest w mojej rodzinie od strony taty, dopiero rano w pierwszy dzień Bożego Narodzenia. 

My dzień rozpoczęliśmy mało świątecznie. Mieliśmy dziś z Majką wizytę u nefrologa. Rano odebraliśmy jeszcze wczorajsze wyniki moczu. Zrobiłam jeszcze raz prywatnie, ponieważ jakoś nie mogłam uwierzyć w to, że małej coś dolega. I tak jak myślałam, wyszło, że wszystko jest w porządku. 
Niestety nefrolog troszkę ostudził mój entuzjazm i stwierdził, że lepsze wyniki mogą być niewiarygodne ze względu na Furaginę, którą Maja przyjmuje. Będziemy badania powtarzać jeszcze raz przed samymi świętami. Jeśli znowu wyjdą źle, mamy się nastawić na cystografię. I szczerze mówiąc wolałabym uniknąć tego badania, ale jak mus to mus. Na razie bądźmy dobrej myśli.

Mój Mikołaj troszkę się spóźni w tym roku i przyjdzie do mnie dopiero jutro wieczorem. I choć listu do niego nie napisałam, myślę, że doskonale będzie wiedział jak sprawić mi przyjemność ;)

A tutaj moja mała Mikołajka, która też uwielbia dawać innym prezenty, ale tylko na chwilę, bo zaraz chce je z powrotem...


A teraz trochę nowości.
Maja powiększa swój zasób słów. Zaczęła mówić "tak" potakując przy tym głową, ale także słowo "nie" najczęściej, kiedy próbujemy zabrać jej jakąś ciężko zdobytą rzecz np. moją komórkę. 
Na swojego tygryska mówi "tigi", na lalę "lala", kiedy nie może czegoś znaleźć pyta "dzie?" albo mówi "nima" . I przytula wszystkie swoje lale i inne maskotki, no i oczywiście tygryska, ale także poduszki i jaśki. I jest przy tym przesłodka. A i w ogóle uwielbia się przytulać i nie raz sama przychodzi do mnie, żeby przyłożyć do mojej buzi swoją wiecznie obślinioną i zostawić mokrego buziaka.
A wczoraj kiedy usłyszała, że mamy iść na spacer, poszła do swojego pokoju i przyniosła mi swoją bluzę, a za chwilę też i buty. Gorzej już było z założeniem tego wszystkiego, ale to już inna kwestia...
Ach, kocham bardzo tą moją kruszynkę!

wtorek, 4 grudnia 2012

Zdjęcia

Miały być zdjęcia, oto i one!

Chodzimy!





Smoka nie używamy, nigdy nie używaliśmy, Maja nigdy go nie chciała. A tu proszę, kupiliśmy jej kiedyś i tak leżał, pokazałam jej z ciekawości, co z nim zrobi. I skąd ona wiedziała do czego służy?


Zabawy domowe





  i szaleństwa z bratem






Wszystkie zdjęcia oczywiście z komórki, bo zawsze jest pod ręką, więc z góry przepraszam za jakość.

A jutro powtarzamy badania moczu. Mam nadzieję, że wyjdą dobrze.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...