środa, 18 grudnia 2013

Przegląd przedświąteczny

Jako, że w ferworze świątecznych przygotowań czasu brak na napisanie czegokolwiek, wstawiam zdjęcia z naszego przedświątecznego tygodnia.

omnomnomnomnom
Ciasto w piekarniku, teraz trzeba posprzątać...


A po pracy człowiek zmęczony uśnie wszędzie. Gołe stopy obowiązkowo.



 Moja królowa (a raczej królewna).



Śnieg u nas był...przez chwilę.



 Jedzie pociąg z daleka...


 Dlaczego ten śnieg nie jest zimny?


 Ulubione zajęcie czyli puzzle.
I tak całe dnie...



Choinka w żłobku 


 Czy to na pewno zaraz będą święta?



 Panienka z torebką.


A do świąt pozostał niecały tydzień. Aż trudno w to uwierzyć :)


sobota, 30 listopada 2013

Nie ma...

Nie ma, nie ma czasu żeby cokolwiek napisać ostatnio. Od tygodnia Maja siedzi w domu z powodu kataru. Niby chora nie jest, ale ja z katarem nie puszczam do żłobka. A, że w domu siedzi z mamą to i kryzysy i wszystkie fochy poszły w niepamięć. Dziecko szczęśliwe i mama też. Na spacer dłuższy wreszcie możemy pójść i tony książek dziennie przeczytać. 
A i pewne sukcesy się też pojawiły przez ten tydzień.
 Po pierwsze Maja zaczęła czytać dłuższe i bardziej skomplikowane książeczki. Już nie przewraca kartek sama, tylko grzecznie czeka aż mama to zrobi. Słucha skupiona i zainteresowana a czasem nawet bardzo przejęta. Uwielbia zwłaszcza książeczki o Kubusiu Puchatku.
Po drugie pije pięknie z kubka na który jeszcze jakiś miesiąc temu nawet nie chciała spojrzeć.
Tu  90 procent to zasługa żłobka. 
Po trzecie weszła w fazę puzzli i może je układać z pomocą mamy całymi dniami.
I po czwarte, najważniejsze, od dwóch dni chodzi w domu bez pampersa! Nauczyła się sama, bez przymuszeń, presji. A my już myśleliśmy, że będziemy musieli się z tym wstrzymać do następnego lata, a tu córka zrobiła nam niespodziankę i po prostu któregoś dnia powiedziała, że chce na nocnik, usiadła i najzwyczajniej w świecie zrobiła sisusiu. Ot tak, jakby robiła to już miliony razy.
Teraz pampers zakładamy tylko do spania i na spacery, choć w większości przypadków i tak jest suchy.
Dumna jestem z niej strasznie! 
My jeszcze jutro cieszymy się wspólną niedzielą, bo od poniedziałku powrót do żłobka.
Oby obyło się bez większych protestów.
Miłej niedzieli Wam życzę :)

wtorek, 19 listopada 2013

Ciężko

Ostatnie dni były ciężkie zarówno dla Mai jak i dla mnie. Jeszcze do zeszłej środy Maja chętnie chodziła do żłobka i wydawało mi się, że w pełni się już tam zaaklimatyzowała. W końcu to już półtora miesiąca.
Od czwartku każdy poranek u nas w domu to jeden wielki dramat. Maja pyta rano czy idzie do przedszkola i tu zaczynają się płacze i marudzenie, które trwają aż do momentu wejścia do grupy. Po południu wcale nie jest lepiej. Maja nie opuszcza mnie na krok, a gdy zniknę jej choć na chwilę z oczu słyszę zaraz płacz i " mamusia, mamusia..." Kiedy pójdę do kuchni przychodzi za mną i pyta "co robisz? Maja wołała mamusia".
Bardzo czekałam na to zdrobnienie mamusia, ale teraz moja córka mówi to słowo co sekunda.
Jej drzemka południowa, która w domu trwa 2-3 godz, w żłobku została zredukowana do pół godziny.
Niewyspanie i stres powodują, że popołudniami Maja jest strasznie drażliwa i marudna a wieczorem nie może usnąć. Męczy się ona i męczę się ja nie mogąc jej pomóc.
Dziś rano byłam już naprawdę blisko zostawienia Mai w domu. Słysząc błagalne mamusia myślałam, że serce mi pęknie tłumacząc Mai, że przecież mama przyjdzie. 
Najgorsze jest to, że już przecież Maja była przyzwyczajona do żłobka i nie wiem czy ten kryzys  jest u nas po prostu opóźniony czy może coś się wydarzyło w żłobku. Maja przecież jeszcze sama nie powie.
Popołudniami staram się poświęcić maximum uwagi Mai. Spędzamy czas na zabawie, czytaniu, malowaniu, spacerach próbując jej wynagrodzić te godziny spędzone w żłobku i pokazać, że mimo wszystko wciąż ją kocham, że nic się nie zmieniło. I jakoś ciężko mi na razie uwierzyć, że to wszystko mogłoby jej wyjść kiedyś na dobre.


Plac zabaw o tej porze roku świeci pustkami.
Taki lubimy, więc korzystamy.





środa, 13 listopada 2013

2 lata w liczbach

A więc: 

wzrost- całe 83cm (tyle co Kuba na roczek ;))
waga-11,5kg (jw)
rozm. buta- 21
zębów do szorowania- 16
ilość wypowiadanych słów- milion pięćset sto dziewięćset
sukcesy nocnikowe- 0
ilość postawionych wież z klocków- dziesiątki
ilość książeczek przeczytanych na dobranoc- setki
ilość kłótni z bratem i pojednań- tysiące
ilość buziaków skradzionych ukradkiem- miliony
rozmiar miłości jaką wniosła w nasze życie- nie do opisania

I ulubione ostatnio, pokochane od pierwszego wyjęcia z pudełka, domino.







czwartek, 7 listopada 2013

Dwa!

Uwierzycie? Bo ja wciąż nie mogę. Dwa latka. A urodziła się jakby wczoraj.
Sama nie wiem kto kogo więcej nauczył przez te dwa lata. My ją czy Ona nas.
Czasem się zastanawiam czy można kochać kogoś bardziej? Chyba nie.

Zdjęć z imprezy pierwszej mamy tyle,co brat cyknął telefonem na szybko.
Ale przecież były ważniejsze rzeczy niż robienie zdjęć ;)









poniedziałek, 28 października 2013

Prezenty, prezenty

Od miesiąca zastanawiałam się co też kupić mojej już prawie dwulatce na urodziny. Jako, że prezenty u nas w rodzinie te dla dzieci są przeważnie ustalane z rodzicami, czyli w tym wypadku ze mną, wiedziałam już od dawna, że Maja dostanie całą masę zabawek. Jakie, pokażę po urodzinach.
W tym roku jak i w zeszłym imprezy będą dwie i  jak zwykle dwa torty. W dniu urodzin, czyli 6 listopada, u nas w domu, dla dziadków i pradziadków i zaraz w sobotę u rodziców męża.
Jak się domyślacie wszystko trzeba zaplanować podwójnie.
Ale wróćmy do prezentów.
Jako, że zabawek cała masa, Maja dostanie to, z czego chyba cieszy się bardziej niż z kawałka świecącego plastiku. A przynajmniej coś, co zajmuje ją na długie godziny.

Po pierwsze Niezapominajek.
Ta książka czekała na Maję już od jakiegoś czasu schowana głęboko przed niszczącymi wszystko rączkami.
To piękna i  ciepła opowieść o małym zagubionym słoniku.







"Niezapominajek"  Michael Broad   
wydawnictwo BIS 
dostępny tutaj


Po drugie proste i doskonale wszystkim znane wierszyki dla dzieci, czyli to, co maluchy lubią najbardziej.







"Wierszyki 2- latka" Wydawnictwo Muza
dostępne tutaj

Po trzecie i czwarte Czu czu.
O produktach tej firmy słyszałam i czytałam same dobre rzeczy. Że ładne, że wytrzymałe i najważniejsze, że zbliżają do siebie dzieci i rodziców.
Gry takie jak domino czy memory nie może zabraknąć w żadnym domu, w którym są dzieci.
Sama pamiętam ile godzin spędziliśmy z bratem układając kolorowe obrazki, szukając pary.
Choć jestem pewna, że naszemu memory daleko było do tego jeśli chodzi o wzory i barwy i na pewno rozmiary.


Domino było nie planowane, ale  niestety leżało w sklepie obok memory i nie mogłam się oprzeć ;p
A i cena również była kusząca.
Do tego pomysł i wzornictwo, które na pewno zainteresuje niejedno dziecko.



Moje pierwsze memory
Mini domino safari
dostępne tu

I na koniec coś co pewnie zostanie już jako prezent na Mikołajki. 
Puzzle Trefl i niestandardowo, bo już za dużo zwierzątek, pojazdy, które Maja lubi nie mniej.


I to by było na tyle.

piątek, 18 października 2013

Jak brat z siostrą


Miłość Mai do brata ewoluuje. Z początku zaraz po narodzinach brat był tylko bardzo głośnym domownikiem, który nie raz odciągał uwagę mamy, o którą Maja stale walczyła. Później stał się doskonałym obiektem do obserwacji. Zawsze w ruchu, zawsze głośny, wesoły  i ogólnie rozbrykany.
Aż w końcu nadszedł ten dzień, kiedy Maja ruszyła najpierw na czworakach, później na dwóch nogach, a jej rączki zaczęły sięgać coraz wyżej i dalej... również po zabawki Kuby.
I tu się zaczęło "mama zabierz ją" "ona mi zniszczy" "ona mi zabiera". Ten etap jeszcze niestety do końca nie minął, ale od początku staram się uczyć Maję, że Kuby rzeczami zarządza Kuba i ma prawo nie dawać jej wszystkiego. Tylko, że akurat według Mai, zabawki brata są o wiele ciekawsze, bo mniej dostępne.
Przyszedł jednak taki dzień, że Kuba zaczął się dzielić. Ba, zaczął nawet wciągać Maję w niektóre swoje zabawy. Skutki tych zabaw są różne, ale przecież to dopiero początki.
I nagle Maja odkryła , że Kuba jest nie tylko obiektem do obserwacji, ale że to właśnie on wymyśla najciekawsze zabawy, najgłośniej się śmieje, najszybciej biega, najlepiej rysuje.Stał się przykładem i obiektem do naśladowania. 
Jeśli rano Maja jedzie do żłobka, tłumaczy sobie, że Buba też jest w przedszkolu, jeśli je obiad mówi, że Buba też pewnie właśnie je obiadek w przedszkolu. Jeśli musi wziąć jakieś mało smaczne lekarstwo, dajemy najpierw Kubie a ona łyka , bo Buba też połknął. 
Od rana, kiedy Kuba jest w przedszkolu co chwila pyta kiedy przyjdzie. Po południu chodzi za nim krok w krok i nie daj Boże on zachce iść do ogrodu bez niej, jest płacz. I zawsze, kiedy dostaje jakiś owoc/ciastko/serek bierze dwa.
Dla siebie i dla brata.
Dumna jestem z nic niesłychanie i po cichu marzę, żeby tak już zostało na zawsze.
Bo rodzeństwo to prawdziwy skarb.








wtorek, 15 października 2013

Grzeczne czy nie?

Ostatnio na blogach pojawiło się wiele tekstów odnośnie wychowywania dzieci i o "ciociach dobra rada". Chyba nie ma mamy, która choć raz nie usłyszała  krytyki pod swoim adresem odnośnie sposobu wychowywania własnego dziecka czy to od rodziny czy od zupełnie obcych osób. Ja osobiście strasznie nie lubię uwag, że np za ciepło ubieram dzieci, za zimno, że zmarzną, że powinny się zachowywać tak a nie inaczej, że powinnam wymagać mniej a za chwilę więcej. Myślę, że żadna matka tego nie lubi a jak często to właśnie one kierują takie uwagi w stosunku do innych.
Pół biedy jeśli jest to własna matka, teściowa, babcia, bo one w swoim mniemaniu działają przecież najczęściej w dobrej wierze, choć często powodują skutek odwrotny. Co innego jeśli jest to zupełnie obca osoba, którą guzik tak naprawdę obchodzi moje dziecko a chce ona jedynie pokazać, że przecież ona wie lepiej bo sama ma dzieci,ma wykształcenie pedagogiczne (które z praktyką nie ma nic wspólnego) lub po prostu przeczytała kiedyś jakąś mądrą książkę.
Osobiście też bardzo nie podoba mi się generalizowanie wszystkich dzieci, które najczęściej widać w żłobkach czy przedszkolach. Panie tam mają jedną regułę na wszystkie dzieci, nie patrząc, że przecież każde z nich jest zupełnie inne. Jedno przystosowuje się do nowej sytuacji dzień, dwa a drugie miesiąc. 

Do tej pory wychowując Maję w domu miałam pewien schemat, którego się trzymałyśmy. Nigdy nie czytałam żadnych mądrych poradników, księżyk, nie interesowałam się co to jest RB, BLW  itp. Ba, pewnie gdybym nie miała bloga i nie czytała innych nawet nie wiedziałbym, że takie pojęcia istnieją. Pojęcia, bo same metody, jak np to, że niemowlę je samo ręką stosowałam już z Kubą, gdzie jeszcze te 6 lat temu nie było słychać o czymś takim jak BLW. Po prostu wydawało mi się to naturalne, jak i to, że dziecko od samego początku potrzebuje głównie ciepła, miłości i zrozumienia.
To czy ja karmię piersią czy butelką, czy śpię z dzieckiem, czy osobno nie powinno nikogo obchodzić, bo na pewno wszystko co robię , robię z miłością  i z miłości do własnych dzieci.

Mając dwójkę dzieci nauczyłam się, że każde dziecko jest inne i nie ma jednej recepty na wychowanie. Nie ma reguły, która pasowała by zarówno do jednego jak i do drugiego. I tak np. Kuba od najmłodszego uwielbiał spać ze mną w łóżku przytulany i smyrany po policzku, tak Maja nie uśnie, jeśli nie będzie w swoim własnym łóżeczku i nie będzie miała ciszy i zgaszonego światła.
Ot, dwoje dzieci wychowanych przez te same osoby a jakże innych.

Od jakiegoś czasu Maja poszła do żłobka i tu zaczęły się schody. Bo co innego, kiedy słyszy się uwagi od innych, które tak naprawdę wypuszcza się drugim uchem, a co innego, kiedy ktoś swoje racje zaczyna wcielać w nasze życie i wychowanie naszego dziecka.
Już pierwszego dnia usłyszałam od jednej z pań, że za ciepło ubrałam Maję, choć ja zmarzłam w swetrze siedząc tam z nią dwie godziny. Maja miała body i cienką bluzeczkę i przesiedziała koło mnie cały czas. Bo skoro innemu dziecku biegającemu i bawiącemu się cały czas było ciepło, to i Mai, która z reguły bawi się w miejscu i jest ogólnie zmarzluchem, też powinno.
Wczoraj znów uwaga, że Maja nie pozwala sobie pomagać przy obiedzie. Na moje pytanie czy zjadła wszystko pani powiedziała, że tak, ale trochę się zalała. Czyli przysporzyła im problemu, bo jadła dłużej i musiały panie zmienić jej bluzkę. 
Szkoda, że panie nie widziały ile to ja się z nią namęczyłam, żeby zechciała sama wsiąść łyżkę do ręki, bo bardzo długo nie była tym w ogóle zainteresowana.
Inna sprawa picia. Na moje pytanie czy mogę przynieść niekapek, bo Maja tylko z takiego pije, padła odpowiedź, że jak to niekapek! W tym wieku absolutnie nie wolno, bo niszczy zgryz!

Przytoczę tu jeszcze jeden przykład też wczorajszy tym razem z przedszkola. Kuba w grupie ma system kar i nagród. Dzieci są oceniane za pomocą znaczków. Za złe zachowanie chmurka, za dobre zwierzątko. Znaczki przyczepiane są na tablicy, nie na dziecku!
Jeśli dziecko nie ma chmurki, w piątek może przynieść zabawkę. Każdą chmurkę ma szansę poprawić.
Z tego co słyszę jest tak w większości przedszkolach i ja nie jestem temu całkowicie przeciwna. Panie muszą sobie radzić jakoś z dziećmi a dzięki temu dzieci mają motywację do np pomagania przy obiedzie.
Kuba wczoraj dostał chmurkę a ja zostałam wezwana na górę do pani. Idąc po schodach wyobrażałam sobie niewiadoma jakie historie, ale to co usłyszałam wprawiło mnie w osłupienie.
Pierwsze co powiedziała pani z wielkim oburzeniem, to to, że Kuba był dziś niegrzeczny.
I tu całkowicie przestałam myśleć o tym, co mógł nawywijać, bo słysząc taką uwagę na temat dziecka, z którym z reguły nie ma żadnych problemów, nie mogłam się powstrzymać od komentarza i  spytałam się jak to, on cały dzień był niegrzeczny?
Dalej usłyszałam, że Kuba poszedł do łazienki i zmoczył sobie włosy, po czym bez żadnego pytania jak, po co i dlaczego dostał chmurkę i łatkę "niegrzeczny" i usłyszałam, że po powrocie do domu koniecznie powinnam wymierzyć mu karę.
Spytałam się pani czy w ogóle zapytała się go dlaczego tak zrobił, pani powiedziała, że nie.
A gdyby się spytała, usłyszała by, że Kuba choruje ostatnio na irokeza i zapewne chciał na wodę postawić sobie włosy, by podobać się swojej "żonie". 
Czy zachował się niegrzecznie? Moim zdaniem raczej niewłaściwie. Ale czy pani powinna go od razu bez pytania oceniać i szufladkować?
Oczywiście po wyjściu z przedszkola rozmawiałam z Kubą na temat moczenia włosów.  Ale nie uważam, że sytuacja wymagała wymierzenia jakiejkolwiek kary, jak to sugerowała pani. Wystarczyło tylko wytłumaczyć.
A jednak niesmak pozostał....

Posyłając dziecko do żłobka, przedszkola czy szkoły nie da się uniknąć niestety takich sytuacji a wręcz czym dziecko starsze, tym zdarzają się one częściej.
Nam rodzicom pozostaje tylko z dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć i słuchać.
Bo to w końcu my, a nie kto inny, znamy nasze dzieci najlepiej i sami wiemy, co dla niech jest dobre a co nie. A uwagi od "cioć", jak to napisałam wcześniej, wpuszczać jednym uchem a drugim...





czwartek, 10 października 2013

Pomocnik ogrodowy

Jesień przyszła a wraz z nią sterty liści w ogrodzie, które tworzą doskonałą zabawę dla Mai.
Mama z Kubą grabią a Maja rozrzuca je z powrotem w ciągu dosłownie paru minut.
A co! Bez nich nie byłoby widać, że to jesień ;P 






Katar i kaszel zażegnany.
W poniedziałek czeka nas żłobek-podejście drugie!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...