Jak byłam dzieckiem zawsze chciałam mieć starszego brata. Trafił mi się młodszy i mimo naszych dziecięcych sprzeczek, teraz w sumie nie żałuję. Może dlatego, że już w naszym wieku różnica 4 lat nie ma tak wielkiego znaczenia. I teraz jest OK (nie śmiem napisać inaczej, bo wiem, że brat czyta ;p).
U nas przełom nastąpił dopiero, kiedy w wieku moich 13 lat dostaliśmy osobne pokoje. Do tej pory sądzę, że podstawą rzeczą jeśli chodzi o rodzeństwo jest własna przestrzeń, gdzie brat czy siostra nie mają nic do gadania.
U moich dzieci te relacje dopiero się rozwijają. Miłość bratersko siostrzana ewoluuje z każdym dniem.
Zresztą ja bardzo bym chciała i staram się, żeby w przyszłości mieli w sobie wsparcie i żeby łączyło ich nie tylko fakt posiadania wspólnych rodziców.
Maja, wiadomo, zapatrzona jest w starszego brata. Chciałaby robić wszystko to, co on. Być tam gdzie on. Bo on jest wzorem niedoścignionym. Zawsze ma fajniejsze zabawki (bo mniejsze), których za żadne skarby nie chce siostrze dać (bo popsuje). Choć tu muszę dodać, że większą psują był i jest do tej pory Kuba. Maja swoje zabawki szanuje i zawsze odkłada na miejsce. Ale to już temat na innego posta.
Ja szanuję tą jego przestrzeń. Uważam, że każde z nich powinno mieć swoje rzeczy, o których oni sami decydują i maja do nich pierwszeństwo.
Z Kubą jest trochę inaczej. Przez 5 lat był sam. Jedynak. Rozpieszczany przez wszystkich.
A później pojawiła się Ona i Kuba nagle musiał nauczyć się dzielić czas spędzony z rodzicami z siostrą. A jak wiadomo, niemowlę potrzebuje dużo uwagi.
Będąc w ciąży, nie powiem, martwiłam się, jak Kuba poradzi sobie z tym wszystkim.
I wiecie co? Zaskoczył mnie bardzo, bo poradził sobie rewelacyjnie.
Z początku, kiedy jeszcze Maja była malutka, ciągle pytał, kiedy w końcu urośnie na tyle, żeby móc się z nią bawić. Później miał chwilę buntu, która jednak minęła nawet nie wiem kiedy i teraz już od rana słychać ich śmiechy i wygłupy.
Owszem, zdarzają się takie sytuacje, kiedy Kuba woła "Mamo, zabierz ją ode mnie!", ale coraz częściej bawią się razem, opiekują. Maja zawsze wieczorem, po tym jak daje jej buzi na dobranoc, mówi "Buba (czyt. Kuba) buzi" i pokazuje paluszkiem na brata a Kuba ostatnio stwierdził, że jak uzbiera już dużo pieniędzy w swojej skarbonce, Kupi sobie wybraną zabawkę (co tydzień jest to co innego) a Mai kucyki Pony, żeby nie było jej przykro.
Kiedyś, jeszcze z początków mojego macierzyństwa, kiedy Kuba był malutki a ja bardzo młoda i przerażona opieką nad niemowlakiem, mówiłam sobie, że będę miała tylko jedno dziecko. Bo z jednym łatwiej, taniej i czas zawsze jest. Teraz, kiedy patrzę jak dogadują się moje dzieci, bawią, wygłupiają, nie żałuję, że postaraliśmy się o Maję.
I wiem, że to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu.