Nie ma, nie ma czasu żeby cokolwiek napisać ostatnio. Od tygodnia Maja siedzi w domu z powodu kataru. Niby chora nie jest, ale ja z katarem nie puszczam do żłobka. A, że w domu siedzi z mamą to i kryzysy i wszystkie fochy poszły w niepamięć. Dziecko szczęśliwe i mama też. Na spacer dłuższy wreszcie możemy pójść i tony książek dziennie przeczytać.
A i pewne sukcesy się też pojawiły przez ten tydzień.
Po pierwsze Maja zaczęła czytać dłuższe i bardziej skomplikowane książeczki. Już nie przewraca kartek sama, tylko grzecznie czeka aż mama to zrobi. Słucha skupiona i zainteresowana a czasem nawet bardzo przejęta. Uwielbia zwłaszcza książeczki o Kubusiu Puchatku.
Po drugie pije pięknie z kubka na który jeszcze jakiś miesiąc temu nawet nie chciała spojrzeć.
Tu 90 procent to zasługa żłobka.
Po trzecie weszła w fazę puzzli i może je układać z pomocą mamy całymi dniami.
I po czwarte, najważniejsze, od dwóch dni chodzi w domu bez pampersa! Nauczyła się sama, bez przymuszeń, presji. A my już myśleliśmy, że będziemy musieli się z tym wstrzymać do następnego lata, a tu córka zrobiła nam niespodziankę i po prostu któregoś dnia powiedziała, że chce na nocnik, usiadła i najzwyczajniej w świecie zrobiła sisusiu. Ot tak, jakby robiła to już miliony razy.
Teraz pampers zakładamy tylko do spania i na spacery, choć w większości przypadków i tak jest suchy.
Dumna jestem z niej strasznie!
My jeszcze jutro cieszymy się wspólną niedzielą, bo od poniedziałku powrót do żłobka.
Oby obyło się bez większych protestów.
Miłej niedzieli Wam życzę :)